Postanowiłem że zbuduje maszynę sam, wykorzystując częściowo to co mam.
A miałem całkiem sporo... w zasadzie miałem serce dla nowej maszyny - tylny most z ciężarowego Hyundaia i trochę ceownika 120mm. Długość mostu była idealna do zamierzonego celu, około 150 cm, a zapłaciłem za niego kilka lat temu 400 zlotych. Na całą resztę której nie posiadałem planowałem przeznaczyć maksymalnie 1000 zł.
Następnie rozebrałem most na części do weryfikacji stanu i sprawdzenia przełożenia. Stan podzespołów i łożysk był dobry. Jedynie uszczelniacze kwalifikowały się do wymiany. Przełożenie przekładni głównej to 4.22. W praktyce oznaczało to, że dla 550 obr/min wałka WOM, na wale otrzymałbym 130 obroty co jest wartością zbyt niską. Chciałem uzyskać obroty wału roboczego na poziomie 170 obrotów. Do tego celu potrzebowałem dodatkowego przełożenia o wartości 1.3 realizowanego za pośrednictwem przekładni łańcuchowej.
Wałek WOM w traktorze patrząc od tylu obraca się w prawo, przy ułożeniu tylnego mostu do pracy jak w samochodzie, uzyskałbym obroty walu wyrywajace ziemię w górę. Taką możliwość pracy chciałem sobie pozostawić, ale bardziej zależało mi na pracy noży w dół co wymuszało obrócenie mostu "do góry nogami".
Przygotowałem 2 nowe gniazda pod odpowietrzniki oraz 2 pod korki spustowe które wspawałem w inne miejsca. Użyłem śrub i nakrętek M18x1.5. Taka konfiguracja pozwoliła na eksploatacje mostu bez względu na to którą stroną będzie zamocowany w maszynie. Niepotrzebne otwory, między innymi po czujnikach abs zaspawałem.
Zdemontowałem półosie, odświeżyłem, wypolerowałem powierzchnie pod uszczelniacze i podtoczyłem odsadzenia centrujące pod koła zębate na 70mm.
Tak przygotowane półosie były gotowe do montażu. Korzystając z okazji, że jeszcze są na stole, zabrałem się za dopasowanie do nich kół łańcuchowych do napędu wału roboczego. W tym celu stoczyłem piasty w kołach zębatych do wysokości 10 mm.
Następnie zrobiłem tuleje osiujące je na półosiach, wytrasowałem i wywierciłem otwory montażowe i skręciłem koła z półosiami.
Zająłem się mechanizmem różnicowym i uszczelniaczem wałka atakującego. Powierzchnia z którą współpracował uszczelniacz była w stanie fatalnym. Zmniejszyłem średnicę odsadzenia o 1 mm i zamówiłem mniejszy uszczelniacz.
W ostatnim etapie zrobiłem piastę z wielowpustem do napędu maszyny. Wałek we flanszy zespawałem z obu stron.
Całość poskładałem. Połączenia uszczelniłem poliuretanową masą klejącą. Napęd glebogryzarki po trzech tygodniach popołudniowych zmagań był gotowy. Brak tylko odpowietrznika. Kolejny etap to rama maszyny.